The Missing Part. Duet błękitnych przełomów, powstały z głosu bieszczadzkiej duszy Natalii Kwiatkowskiej i gitarowego serca Roberta Kapkowskiego. Współbrzmienie tego akustycznego duetu uwolniło we mnie pozytyw bluesowej mocy i nastroiło pewien majowy wieczór podczas koncertu "Pod Orłem".

Dzieciństwo Natalii to w romantycznym skrócie bieszczadzka otoczka przeplatana regionalnymi melodiami. Mama wokalistki karmiła ją magicznymi porcjami pieśni rosyjskich i poezji śpiewanej, a w późniejszym okresie była wokalną kompanką w wykonywaniu pieśni łemkowskich i ukraińskich. Natalia z rodzinnej Cisnej udała się do Krosna w celu kontynuacji nauczania w liceum. Oświatówkę połączyła wówczas z roczną przygodą w szkole wokalno-aktorskiej. Lecz dopiero na studiach w Krakowie jej świat przewrócił się do góry nogami. W tym czasie rozpoczęła się też przygoda Natalii z jam session w krakowskim klubie Ptasiek - gdzie poznała go.
Go - czyli Roberta, którego każdy muzyczny krok wyznacza szerokie spektrum metod oraz możliwości. Gdy spytałam skąd wytrzasnął koncept na gitarę, odparł - gdyż ten na bębny nie wypalił. Zaczęło się od krótkotrwałej przygody z klawiszami w podstawówce. Nie była to jednak udana próba. Młody Kapkowski nie przestawał szukać, dalej brnął w muzykę, stawiając na bębny właśnie. Mimo sprzeciwu rodziców, którzy tłumaczyli swoje postanowienie troską o słuch syna, nieustannie ciągnęło go do perkusji. Wymarzone instrumentalne drogi Roberta się nie zeszły, więc padło na gitarę. Po trzech lekcjach stwierdził, że to nie dla niego. A po rocznej przerwie powrócił do sześciostrunowej piękności i jako samouk kształtował swoją muzyczną postawę i gusta. -W moim życiu było wiele pomysłów, ale cieszę się, że to właśnie ten z gitarą w roli głównej spełnił się samoistnie. -Robert pobierał 'kolejne lekcje od losu', aż w końcu ten los, o którym melodycznie wypowiada się na płycie, mianował go gitarzystą.
I to właśnie ta szeroko pojęta sfera sztuki, jaką jest muzyka, nadała kształt tej znajomości.
Team Kwiatkowska&Kapkowski jest jeszcze świeżynką, mimo iż działają już ładnych parę wiosen. W tym roku, to właśnie debiutancka płyta dostarczyła im serię wiecznie nadciągających odbiorców. Więc jak rysuje się historia tego krążka, owej brakującej części?
Wyłączna sugestia wydania płyty stanowiła kombinację losowych zdarzeń. -The Missing Part powstało dla przyjemności, jako odskocznia od Cheap Tobacco - wspomina Natalia - żadne z nas zupełnie nie zastanawiało się nad nagraniem płyty. Los jednak chciał inaczej - czyli pobierając kolejną 'kolejną lekcję od losu', wysłuchali pewnej osoby, która jakiś czas temu zjawiła się na ich szlaku. Marcin Musiał uznał za grzech nieposiadanie tego elementu i zdeterminowany przez dwa lata się im przypominał, aż w końcu, ku uciesze obu stron, marzenia się urzeczywistniły.
Snując opuszkiem po biało-czarnej okładce, dopadają mnie następne skojarzenia. Fikuśna, a zarazem wysublimowana grafika obnaża dwa oblicza. Dwie połówki złączone gryfem gitary. Czy można doszukać się w tym konkretnej analogii, pewnej metaforyczności? -Chyba najlepiej powiedzieć, że połączyła nas muzyka. Grafika również jest nawiązaniem do naszej nazwy. A gryf gitary - to muzyczny symbol, stanowiący piękne dopełnienie - wyznaje artystka.
Co tak naprawdę gra im w duszy? Wychodzę z przekonania, że mają wiele ukrytych twarzy, a ich wnętrze składa się z rytmicznej układanki. Czy to właśnie, zupełnie różniąca się od pozostałych, zaginiona cząstka scaliła ten duet? Mocne, niemalże rockowe brzmieniowo Cheap Tobacco ideowo kontrastuje z delikatną akustyką The Missing Part. Jak rozgryźć ten dylemat - co jest bliższe ich sercom?
Natalia: Wszystko! :)
Robert, dołączając się do powyższej wypowiedzi koleżanki, tłumaczy, że jest świadomy tego miszmaszu, w którym tkwią, ale dostrzega jego główną zaletę, jaką jest fakt, że są niczym nieograniczeni, a w swojej twórczości wyzwalają pełną wolność gatunkową. -Nikt nam niczego nie narzuca, nie trzymamy się jednej określonej stylistyki. Gramy z intencją, by przekazać odbiorcom pewną treść, niezależnie od tego, w jakiej formie ją przedstawimy. Nikt nie założy nam kajdanek.
Ta rozbieżność wynika też z odmiennych gustów muzycznych poszczególnych członków zespołu. O ile Robert z Natalią nadają na podobnych falach wrażliwości, w Cheap Tobacco bywa różnie. I o ile Robert przyznaje się ostatnio do szperania w cięższych, rockowo-metalowych i elektronicznych zakamarkach, Natalia pozostaje, jak wymyślił gitarzysta "jazzującym zajączkiem". -Nigdy nie chcieliśmy być zamknięci w jednym gatunku i nigdy nie zastanawialiśmy się jak określić to, co tworzymy, po prostu działamy i to naturalnie nas oddaje, może właśnie dlatego jest szczere, nasze. W głębi duszy tęsknię nieco za delikatniejszymi brzmieniami, chociaż zespół daje mi ogromną energię, żywiołowość, której z kolei w duecie jest mniej. To wszystko się uzupełnia i dlatego mamy cały wachlarz możliwości.
Jedną frazą balansowanie i przełomowość to ich sposób na muzykę.
Odwołując się do mocy kawałów o parze muzyków poszukujących swojego kąta, których kwiatki już dawno zwiędły, a lodówki świecą pustkami, urozmaicam swój zasób informacji o to, w jaki sposób funkcjonuje artysta pokroju Kwiatkowska/Kapkowski.
-Poza muzyką (koncertami, sesjami nagraniowymi, tworzeniem, próbami) nasze życie to przede wszystkim jazda samochodem i pokonywanie tysięcy kilometrów oraz praca organizacyjna (managerska i logistyczna). Ponieważ wszystko robimy sami, zajmuje nam to właściwie cały czas jaki posiadamy i niewiele zostaje na cokolwiek innego - wyjaśniają.
Gdyby nie muzyka to..? Pewnie sport! - Robert na pierwszy ogień - Zająłbym się jakąś dyscypliną sportu, tak jak robiłem to przed wkroczeniem w świat muzyki. Staram się jakoś połączyć te dwie pasje. Zawsze próbowałem robić tak, aby na rzeczach, które sprawiają mi przyjemność spędzać jak najwięcej czasu. - A Natalia? -Gdyby nie muzyka, to zamieszkałabym w lesie albo na wsi, miała swój ogródek z warzywami i mnóstwo kwiatów. Psa, kota i właściwie nic więcej do szczęścia nie byłoby mi potrzebne. Siedziałabym godzinami w bujanym fotelu i piła herbatę. Albo wzięłabym plecak i jechała przed siebie bez bliżej określonego celu....właściwie w obu tych przypadkach towarzyszyłaby mi gitara, więc chyba nie ucieknę od tej muzyki.
Z ich koncertowej prezentacji wywnioskowałam, że wspólnie tkwią w melodyczno-sympatycznej symbiozie. Konfrontując moje dziennikarskie domniemania, poznaję historię duetu. Odnosząc się do powyższych frazesów: w Krakowie, podczas jednego z jam session, on zapytał ją czy kojarzy "Little Wing" J. Hendrixa. Jak twierdzi wokalistka, akurat to była jedna z niewielu piosenek, które wtedy znała, więc postanowili ją zagrać wspólnie. I tak już zostało. Przez rok wykonywali ją na każdym jamie.
Wnikając w temat współistnienia duetu, dowiaduję się dalszych procesów, które wywarły znaczący wpływ na ich sceniczną 'kontaktowość'. -Ze względu na to, że znamy się dość długo, myślę, że dobrze czujemy się w swoim towarzystwie i na scenie przede wszystkim. Przyjemnie jest się razem powygłupiać i pobawić trochę naszą muzyką, jak również połączyć się w powadze utworu (co świadczy o podobieństwie naszych wrażliwości). Muzyka Roberta ma źródło w nim samym, w jego emocjach. Dostrzegam w nim ponadprzeciętną szczerość i honor. - opowiada Natalia. -Wydaje mi się, że to jakoś tak od początku 'zażarło' i momentalnie potrafiliśmy dojść do porozumienia. Wystarczyło coś zagrać i wpadaliśmy na podobne lub identyczne pomysły. I z pewnością nasze wrażliwości na to oddziałują -kontynuuje gitarzysta.
-Lubimy smutne piosenki - z humorystycznym akcentem wtrąca Natalia. Lecz, jak stwierdza Robert, który podczas swej muzycznej kariery miał przyjemność współpracować z wieloma muzykami - nigdy z nikim nie udało mu się wytworzyć tego co z Natalią. Mówi o niej 'piękna kobieta o pięknej duszy, wulkan emocji', ceni za naturalność i spontaniczność, niepowtarzalny charakter oraz temperament. I, co podkreśla, cieszy się, że dwie takie istotki mogły się na tym świecie spotkać.
Wytworzone między nimi porozumienie koncertowych energii, sprawia, że są unikatowi w odbiorze. Spoglądając na tę błękitnie nakręconą dwójkę, odczuwasz etapy przenikania ich wrażliwości i uderzania w twój pogląd na muzykę. Możesz słuchać, patrzeć, możesz pełnym zestawem swych narządów pochłonąć tę opowieść. Każdą emocję, dźwięk i słowo niczym piankę z filiżanki kawy spić, tak delikatną, na której dnie czeka gorzki, blady, ziarnisty deszcz przekazu. Jednak w ich brzmieniu nawet rozpaczliwą aurę przesłania zalążek nadziei. Mimo wszystko wypełniona luka nie domyka w pełni tej historii...Wnikając w temat współistnienia duetu, dowiaduję się dalszych procesów, które wywarły znaczący wpływ na ich sceniczną 'kontaktowość'. -Ze względu na to, że znamy się dość długo, myślę, że dobrze czujemy się w swoim towarzystwie i na scenie przede wszystkim. Przyjemnie jest się razem powygłupiać i pobawić trochę naszą muzyką, jak również połączyć się w powadze utworu (co świadczy o podobieństwie naszych wrażliwości). Muzyka Roberta ma źródło w nim samym, w jego emocjach. Dostrzegam w nim ponadprzeciętną szczerość i honor. - opowiada Natalia. -Wydaje mi się, że to jakoś tak od początku 'zażarło' i momentalnie potrafiliśmy dojść do porozumienia. Wystarczyło coś zagrać i wpadaliśmy na podobne lub identyczne pomysły. I z pewnością nasze wrażliwości na to oddziałują -kontynuuje gitarzysta.
-Lubimy smutne piosenki - z humorystycznym akcentem wtrąca Natalia. Lecz, jak stwierdza Robert, który podczas swej muzycznej kariery miał przyjemność współpracować z wieloma muzykami - nigdy z nikim nie udało mu się wytworzyć tego co z Natalią. Mówi o niej 'piękna kobieta o pięknej duszy, wulkan emocji', ceni za naturalność i spontaniczność, niepowtarzalny charakter oraz temperament. I, co podkreśla, cieszy się, że dwie takie istotki mogły się na tym świecie spotkać.
"... patrząc w gałęzie
schronienie przed deszczem
wiem tylko jedno -
brakuje Cię jeszcze ..."
*ZA CICHO (N.Kwiatkowska / R.Kapkowski)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz