Blask świetlnego szlaku. Kołysze bluesa w
ciemni. Nurt żelaznych dźwięków trafia w oblicze srebrnej duszy DOBRO. Oddycham
tonami bluesa Delty o polskim charakterze z nad Wisły. Odpływając ku mocno
niebieskiej głębi muzyki, poznaję wolność - postać wyzwalającą niezwykłą energię,
'nieprzypadkową', której fascynacja archetypicznym bluesem doprowadziła do
poszukiwania duchów za oceanem... O swej podróży do kolebki bluesa, muzycznym
szaleństwie i wolności, w Polski Dzień Bluesa opowiedział Romek Puchowski.
Kontrasty
-Nie wierzę w przypadki - od tych słów zaczyna
się historia niezwykłych zbieżności i kontrastów, które skonstruowały ludzki
odpowiednik DOBRO - Romka Puchowskiego. Jak stwierdza artysta fakt, iż gra na
instrumencie o tej wdzięcznej nazwie, wynika z tego, że jego życie zmierza w
kierunku dobra. Dobra absolutnego. Jak wspomina Romek, historia pierwszych
zetknięć z gitarą rezofoniczną sięga lat 70., kiedy brzmienie usłyszane w radiu
olśniło go. W czasach gdy Polska była za żelazną kurtyną, w kraju nie istniały
możliwości zsynchronizowania się z takimi instrumentami. Podczas jednego z pobytów w Wielkiej Brytanii, dotąd
nieświadomy w pełni tej gitary muzyk, na Denmark Street, gdzie było ogromne
centrum sklepów muzycznych w Londynie, zobaczył ją. Wiedział już, że to jest
to, że do tego zmierza. Zmysły słuchu i wzroku zostały zaspokojone, jednak
został jeszcze dotyk. Czasy i ceny takich przedmiotów sprawiły, że dopiero parę
lat później, w Gdyni DOBRO odnalazło swojego człowieczego bliźniaka i zrosło się
z nim już na zawsze. -Ten instrument emituje bardzo szerokie spektrum niuansów,
ledwie słyszalnych alikwotów, które sprawiają, że aura tego brzmienia jest
nieprawdopodobna. Wymaga więc z jednej strony siły, a z drugiej wrażliwości.
Tak też trochę ja jestem skonstruowany. - oświadcza. Dla mnie Romek Puchowski
to wyśrodkowanie sił - męskości z delikatnością, słowiańskie DOBRO i akustyczna
ROMANtyczność.
Klasyka,
punk i blues
Samotny
blues Delty
Czarna klasyka. Duch Johnsona na rozdrożu.
Pola, gitara i cichy, wplątujący się w powiew śpiew. Śpiew duszy. To moje
wyobrażenie miejsca gdzie narodził się blues. Pierwsze odczucie Romka, było
takie, że rzecz jest bardziej skomplikowana niż zazwyczaj. -Zorientowałem się, że
rzeczywiście I'm on my own - jestem
sam. Drugie wrażenie, że jestem w jaskini lwa, ponieważ wynająłem hotel vis a
vis rezydencja Elvisa Presleya w Graceland, więc rzeczywiście była to dzielnica
związana z historią -opowiada. I zaczęła się przygoda. Najpierw przejażdżka po
Memphis przy okazji International Blues Challenge 2015, w którym muzyk wziął
udział, i który był inspiracją do całej tej podróży.
Następnie w Deltę, do której pojechał w celu skomponowania materiału na nową płytę.
Założeniem Romka było włóczyć się, tak jak oni się kiedyś włóczyli i po prostu
zbierać inspirację, otworzyć czaszkę. Pierwszy powiew Delty, to powiew podczas
jazdy autostradą nr 61 na południe. Friars
Point, Lula, Clarksdale. -To co mnie urzekło, to nieprawdopodobna cisza i taki
złowrogi spokój, który tam panował. Ludzie w delcie żyją swoim życiem. Miałem
wrażenie, że szukam duchów. Przez to robiło się trochę niesamowicie, co sprzyjało
tworzeniu i tak powstał pierwszy utwór Searching
For The Ghosts In Lula. Uzależniony od drastycznych zmian biegu
Mississippi, zwiedziłem częściowo Vicksburg. Przejazdem (nie ma przypadków)
trafiłem do Hazelhurst, miejsca, w którym urodził się i wychował Robert
Johnson. Z tym miejscem wiąże się kolejna przygoda, a mianowicie wizyty na
cmentarzach. Dlaczego? Słyszałem, że Johnson brał lekcje gitary od swojego wuja
na cmentarzu i aby mieć pewność, że to właśnie ten, zwiedziłem wszystkie
cmentarze w okolicy. Nie wynikało to z żadnych spirytualistycznych pobudek,
tylko ten święty spokój i cisza, jak wcześniej wspomniałem, sprzyjały
artystycznym tworom. My, nie znając tej kultury, myślimy w sposób nieracjonalny
o tej podwyższonej wrażliwości na kwestie nadprzyrodzone, która dla ich
mentalności jest normalna – chcesz mieć spokój,
idziesz na cmentarz -kończy swą opowieść, a kiedy pytam o pakt z diabłem, mówi:
- Żyję w zgodzie z samym sobą i nie czuję takiej potrzeby, dałem na to dowód tańcząc
na skrzyżowaniu dróg pod Lula - właśnie
zawarłem pakt z DOBRĄ mocą.
Niebieski
żywioł bluesa
Unosząc się na niebieskich falach bluesowej głębi
jego muzyczne doświadczenie, styl, przekaz pluskają sie jak ryby w wodzie. W
wielu utworach np. Jurata, Thoughts Like Fish,
czy Głodne wybrzeże można poczuć powiew nadmorskiej bryzy. Woda, jak twierdzi
autor tych utworów, jest wszechobecna w jego życiu. Z jednej strony rodzimy Bałtyk,
z drugiej polska Wisła niczym rzeka Mississippi... Woda - bez której nie możemy
żyć, woda - niebieski żywioł. Żywioł bluesa.
Planeta
muzycznej energii

Wolność - kwestia, która przewija się nie tylko
w twórczości, czy w życiu Romka. Moim zdaniem to on sam w sobie jest tą wolnością.
Free - czyli definicja Romka Puchowskiego. -Czuję się wolnym, ponieważ jestem w
stanie konsekwentnie pracować nad harmonią między swoim ciałem, a umysłem. Po
podróży do Delty zrozumiałem, że muszę jeszcze bardziej zwolnić tempo. W pewnym sensie poczułem się jeszcze
bardziej wolny, ponieważ doznałem niesamowitego wyciszenia, uniesienia, mojej
aktywności umysłowej i to przysporzyło mi ogromnego komfortu i pewności w
tworzeniu. Nadal czuję tą świadomość, że pojechałem tam, by skomponować materiał
na nową płytę, spełniłem to założenie i zrobiłem to właśnie tam, w tym miejscu
i wtedy. Tworzenie, granie muzyki jest elementem mojej natury. Piszę o życiu,
do tekstów trafiają przemyślenia, refleksje, dźwięki są odbiciem wibracji jaka
jest mi w danym momencie odpowiednia. Cieszę się kiedy udaje mi się swoją muzyką
wytrącić słuchacza z jego codziennej rzeczywistości. Z tego "ciepłego
grajdołka", który zbudował. Dobrze jest gdy muzyka koi, odpręża, pobudza
do refleksji i pozytywnego działania. Tak, postawiłem wszystko na jedną kartę,
na muzykę. Blues mi w tym z pewnością pomógł. Robiłem w życiu różne rzeczy, w
muzyce czuję się "jak u siebie". Stawiam przede wszystkim na swoją
nową muzykę. Ona wynika z różnych inspiracji oczywiście – z muzyki klasycznej,
bluesa, folku. Istotne jest dla mnie podążanie własną drogą, dlatego ważne dla
mnie są płyty, które nagrałem z Von Zeit. Stworzyłem Von Zeit dla swoich
piosenek, tak bym to ujął. Byli wokół mnie wspaniali ludzie i dali się namówić
na wspólne muzyczne szaleństwo. W Von Zeit zafunkcjonowałem na dobre jako
kompozytor, autor tekstów, producent. Na to
właśnie "stawiam".
I co najważniejsze - nic wbrew sobie... :)