niedziela, 29 maja 2016

BLUESfelieton I Winylove




Cześć ponownie w Poczekalni Bluesa! Zbliżają się wakacje, więc biorę się w garść i ruszam z reaktywacją mojego bloga. Dzisiaj w ramach przeprosin publikuję mój nowy tekst 'Winylove' i kilka zdjęć własnej kolekcji. Postanowiłam w końcu podzielić się z Wami moją nietypową pasją i miłością jednocześnie. A więc ruszajmy! 


Winylove


Zaczyna się. Najobszerniejsza w uczucia pora dnia. Mdleją zduszone przez wilgotne powietrze rośliny. Na ciemnej jak wnętrze cichnących świec plamie kruszącego księżyc nieba rozchodzi się znośnie łagodny bełkot budzących się owadów. Noc. Tak oczywista. Dama bluesa. 

Schodzę. Wnikam. W czarną jak jej głos głębie puszczy zakamarków. Coraz mocniej odbieram fale tego miejsca. Żałosny cień zgubił się, zostając w kontekście snu tam, gdzie nieżywotna sielanka politycznego znużenia. Tu. Przenika mój puls rytm śpiewu duszy. 

Przesuwam palcem po chropowatej powierzchni przekwitłego opakowania. Wiem. Czuję, że to moja ulubiona. Reszta sporej kolekcji nie ma żalu. Niektóre żyją wciąż. Delikatnie wyjmuję jej krągły kształt. Wygląda jak płaskorzeźba. Płaskorzeźba emocji, historii, łez, bluesa, nas. 

Nieprzytomna igła rysuje już po jej czarnym smukłym ciele. W końcu zaczyna serię obrotów i muzyka uwalnia się z jej serca. Szeptem opowiada mi historie Johnsona, Watersa, Charlesa... A ja wtulam się w moc brzmienia słów i dźwięków.

Uzależniam się każdej nocy. Każdej nocy staję się kochanką jednej z nich. Płyty gramofonowe, winyle to miłość, której nie wyprze postęp techniki w postaci kompaktów, czy odtwarzaczy mp3. Barwa, atmosfera, klimat jaki wytwarzają, czy powszechna niedostępność sprawia, że kocham płyty Winylove! 



PS. A tutaj łapcie zdjęcia moich winylowych faworytów:









Pozdrawiam! /mbluedrag